Zobacz 6 odpowiedzi na pytanie: Chłopak mnie rzucił co mam robić? Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Kategorie . Szkoła - zapytaj eksperta (1898)
Przechodzę przez „żałobę” po zakończeniu związku, który trwał 13 lat… Jestem emocjonalnym wrakiem człowieka. Od rozstania minęły 3 miesiące. Pierwszy miesiąc to była jakaś masakra- ciągle płakałam, nie jadłam, nie spałam, zawaliłam pracę, nie byłam w stanie ogarnąć codzienności. Wraz z partnerem straciłam też dach nad głową, nasze wspólne psy i środki, które inwestowałam w jego mieszkanie, które wiele lat było naszym wspólnym domem. To brzmi, jakbym była jakąś potworną materialistką, ale w takich okolicznościach taki fakt też cholernie boli. W drugim miesiącu jakoś zaczęłam się zbierać, teraz jest trzeci miesiąc, przyszła wiosna, a do mnie jakby to wszystko trafiło na nowo- nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę i myślę o nim. O tym, co robi, jak mu jest, dlaczego to się stało. Czy rzeczywiście jestem takim potworem, że musiał odejść. Czy zrobiłam wszystko, żeby związek uratować. Dlaczego to się stało. Nie mogę się z tym pogodzić. Miał być ślub, dziecko było w drodze, świeżo zakończony remont kuchni. Wiadomo, że między nami było różnie- było i cudownie, i były kłótnie, jak to w życiu, nie ma przecież idealnych związków. Przeszliśmy razem wiele- ciężkie czasy, wręcz biedę, bezrobocie, trudny "dorabiania się", choroby i śmierć bliskich nam osób, ale zawsze udawało nam się wyjść z kryzysów. Dwa miesiące przed zaplanowanym ślubem partner oznajmił mi, że się zakochał w koleżance z pracy. Nie będę wchodzić w szczegóły całej historii, bo musiałabym tu napisać wypracowanie o objętości encyklopedii, ale po krótce opowiem, że przez miesiąc próbowałam go przekonać, że nie warto niszczyć naszego „my”- tych wspólnych lat, planów, marzeń. Żeby się opamiętał, że przecież tą dziewczynę ledwo zna (znaj się z imprez firmowych i wyjazdów integracyjnych, w sumie widzieli się z 10 razy). Oczywiście dowiedziałam się jaka to jestem beznadziejna, nasz związek beznadziejny i tak dalej. Że nuda, rutyna, wypalenie. Ale wtedy myślałam, że są to takie błahe powody, że nie warto dla nich kończyć związku, że można wszystko uratować, jeżeli oboje się postaramy. Że daliśmy się po prostu ponieść codzienności, zatraciliśmy się oboje w pracy i walce o lepszy byt, że siebie straciliśmy z oczu. Jednak mój kochany uważał inaczej, ale żeby nie było, że on się nie starał – zrobił coś na kształt castingu- siadał sobie i rozważał, która z nas jest lepsza, ma bardziej odpowiadające mu cechy charakteru i wyglądu. Raz deklarował, że chce ze mną być, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, że przecież ja jestem jego całym światem i życiem a po 2-3 dniach totalnie zmieniał zdanie na że to nie ma sensu, nie ma czego ratować, że ta jego „przyjaciółka” jest taka wspaniała, cudowna, delikatna, że tak dobrze mu się z nią rozmawia, że nigdy się tak nie czuł. W czasie dni, kiedy był „na tak” na mnie, zabrał mnie raz na kolację i uznał, że o wystarczający dowód na to, że mu zależy. Kontaktu z nią nie zamierzał zrywać, „bo będzie jej przykro, nie może jej zranić”. Nawet pojechał do miasta, w którym ona mieszka, żeby się z nią zobaczyć, potem mi opowiadał, że podczas tego spotkania całowali się i że nie mogę mieć o to do niego pretensji, bo on jest dorosły i ona też i że mogą robić co chcą. Byłam w takim stanie, że byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byleby tylko ze mną został. Nawet, jakby mi kazał sobie obie nogi odrąbać. W pewnej chwili dopiero zorientowałam się, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich jego żądań- zmienić o 180 stopni swój charakter, zrezygnować ze wszystkiego co kocham i tolerować, że on i tak będzie się z nią spotykał, bo przecież razem pracują. Nie zmienię się też naglę w bujnowłosą modelkę o nieskazitelnej skórze (argumenty odnośnie wyglądu użyte przeciw mnie- mam za szerokie biodra i w ogóle figurę nie taką, rozstępy oraz krótkie i za rzadkie włosy oraz styl do kitu). Dowiedziałam się jaka jestem nudna, mało spontaniczna, ograniczona, wredna i jędzowata. Zaczęłam w pewnej chwili szukać nawet mieszkania, bo przestałam widzieć nadzieję na ratunek. Przeszukiwał mi telefon i komputer, kazał się potem spowiadać, do kogo dzwoniłam i dlaczego, dlaczego takie a nie inne strony w necie przeglądam, że jestem taka durna, bo się naczytam głupot w internecie. O tym, że mam się wyprowadzić poinformował mnie przez telefon. Zabrałam rzeczy. Potem powiedział, że jestem głupia, że mogłam zostać, bo „on mnie w cale nie wyrzucał, jakbym sobie tak mieszkała z nim jeszcze ze 2-3 tygodnie, on by sobie tak na mnie popatrzył to może by zdanie zmienił”. Potem, że to wszystko moja wina, bo ja byłam… (i tu znów lista moich wszelkich przewinień), że od dawna się ze mną męczył i że nie jestem kobietą, której on potrzebuje. Że nie chce mieć związku z etykietą „po przejściach”, ale woli sobie zacząć nowe życie z młodszą kobietą, którą „on sobie ulepi tak, żeby jemu pasowała”. Nie będzie się dalej męczył, pracował nad sobą (bo on nie ma sobie nic do zarzucenia, on nie zrobił przecież nic złego), nad związkiem, bo i tak się nie uda. Że nie zostanie ze mną ze względu na dziecko, że mam sobie zrobić „z tym”, co uważam za stosowne (ostatecznie ze stresu i wyczerpania i tak poroniłam). I jeszcze że jestem materialistką, pragmatyczką i egoistką, bo przy rozstaniu zażądałam podziału wspólnie kupionych rzeczy. Że wszystko źle rozegrałam, bo gdybym wtedy czy wtedy (z podaniem konkretnych sytuacji) powiedziała/ nie powiedziała, zrobiła/ nie zrobiła czegoś tam, to wtedy on by zmienił zdanie. Potem jeszcze wydzwaniał w nocy, że siedzi w pustym mieszkaniu, że nie ma mnie, że on nie wie, jak będzie dalej żył, że mnie kocha i tak dalej. Myślałam, że się ocknął, że uda nam się uratować nasz związek. Rano już było inaczej- twierdził, że oczywiście kocha mnie, ale nie może ze mną być, bo za dużo złego się już stało, że on się zaangażował już w relację z tamtą i ona na niego czeka. Co więcej - ona była cały czas zaangażowana w nasze rozstanie, w tą walkę, zwierzał jej się i pytał, co ma robić (!). Jestem wrakiem człowieka, nie mogę się pozbierać. Nie widzę teraz sensu niczego – życia, dbania o siebie, wychodzenia z domu. Zmuszam się do wychodzenia ze znajomymi, na koncerty, wystawy, do kina, ale zwykle kończy się to płaczem w kiblu albo w drodze do domu, bo ciągle myślę o tym, że mogłabym to robić z nim. Albo że mogłabym być w domu z nim. Nie mam totalnie ochoty spotykać się z innymi facetami, mam ich dość na wieki. Nie zapomnę go nigdy, innemu już nie zaufam ani nie pokocham. Nie potrafię. Temu oddałam całą siebie. Czuję się nic nie warta, brzydka, ciągle tylko oglądam te włosy, które mi wypomniał, już nawet chciałam się na łyso ogolić. Wyrzuciłam zdjęcia, pamiątki, prezenty. Nie mogę się jeszcze przemóc przed pozbyciem się pierścionka zaręczynowego. Dostrzegłam rzeczy, które były złe między nami, co powinniśmy zmienić już dawno, ale olaliśmy to, bo brak czasu, ciągła pogoń za wszystkim. Ale mimo wszystko boli to, że on nie chciał zawalczyć, że wybrał tą łatwiejszą drogę, wymienił mnie „na lepszy model” jakbym była pralką. Zdradził (dla mnie to, co zrobił to zdrada emocjonalna). A ja uważałam, że on i nasz związek są warte każdego poświęcenia. Ja dawno temu, żeby go zadowolić rezygnowałam z wielu rzeczy, bo według niego poświęcałam na to za dużo czasu albo było to głupie. Przypominam sobie wszystko, co robiłam w tym związku- że pisałam za niego pracę dyplomową, że przez rok, jak był bezrobotny to zasuwałam na dwóch etatach, żeby utrzymać dom i spłacić kredyty, że nawet jak byłam chora to dawałam z siebie 100% - z gorączką potrafiłam gotować obiad, żeby miał, jak wróci z pracy i nie chciałam być „obciążeniem”. Zrezygnowałam ze swoich zainteresowań i pasji, działalności charytatywnej, ograniczyłam kontakty z rodziną i znajomymi i wzięłam na siebie 95% obowiązków domowych, żeby on mógł spokojnie pracować i potem odpocząć po powrocie. Fakt, jestem wybuchowa, mam różne wady (a czy ktoś ich nie ma?), ale czy nie zasłużyłam zamiast takiego traktowania na rozmowę? Choć nigdy nie czułam się przy nim piękna (zawsze było coś do poprawy), kochana czy zwyczajnie fajna (wciąż mnie za wszystko krytykował), skończył mi się świat. Nie mogę się z tym pogodzić. Kocham go nadal i nie mogę normalnie żyć. Nawet głupi program w tv, który oglądaliśmy wspólnie doprowadza mnie do płaczu. Jadąc do pracy codziennie przejeżdżam niedaleko jego domu, codziennie rano płaczę. Wszystkie samochody w kolorze niebieskim (jak jego) doprowadzają mnie do histerii. Tak samo, jak ludzie z psami (zostały u niego nasze wspólne psy i nie chce mi ich oddać) czy kobiety z dziećmi w wózku albo wystawa sukien ślubnych. Boli mnie też to, że on mnie tak szybko wymazał ze swojego życia, jakbyśmy znali się tydzień, ani byli ze sobą 13 lat. Musiałam niemal błagać o oddanie reszty moich rzeczy. Wmawiał mi, że tak strasznie cierpiał po mojej wyprowadzce, a wiem, że po niecałych 2 tygodniach już z tą nową był na romantycznym wypadzie w góry (mi zarzucał, że przeze mnie nigdzie nie wyjeżdżamy i nie wychodzimy, ale wszelkie moje pomysły sam torpedował lub nie robił nic w tym kierunku, żeby cokolwiek zrealizować albo mówił, że nie, bo on nie może wziąć urlopu). Boli, że teraz dla niej skłonny jest wziąć urlop na wyjazd, albo wyjść gdzieś, a ja nie byłam warta poświęcania mi czasu w ten sposób. Nawet do kina chodziliśmy 3 razy w roku. I zazwyczaj na filmy, które on chciał. Jak chciałam iść na film/koncert/ cokolwiek innego, co interesowało mnie, to musiałam iść sama albo z koleżanką. Czuję się jak śmieć. Raz, że mnie zostawił po tylu latach, dwa- że ja i nasze związek nie byliśmy dla niego warci tej walki, trzy - że ona jest teraz warta wszystkiego, nie szczędzi na nią czasu ani hajsu. A ja przez 13 lat bycia z niam zawsze płaciłam za siebie nawet za głupią kawę na stacji benzynowej, żeby nie usłyszeć, że jestem z nim dla pieniędzy. Usłyszałam od niego, że to wszystko moja wina, że on po prostu nie może już ze mną wytrzymać, że go zmuszałam do ślubu bo „zbliżam się do 30- tki i po prostu mi odjebało”, że on musi odejść, bo ze mną nie da się żyć a ona jest taka cudowna, bo z nikim mu się tak dobrze nie rozmawia, jak z nią, że nie zachwycałam się nim, a ona go adoruje, żebym „zrobiła coś ze sobą, bo żaden facet ze mną nie wytrzyma”. Że ja nie doceniałam jego uczuciowości, a ona jest taka biedna, że na pewno doceni to, jaki on jest dobry. Ale też żebym się nie załamywała, bo być może wróci do mnie, jak mu z nią nie wyjdzie. Ale że się też nad tym dobrze zastanowi, bo będzie musiał ocenić, czy opłaca mu się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki. Czy to kiedyś minie? W tej chwili mam w głowie obraz siebie jako zaniedbanej samotnej kobiety ze stadem kotów, siedzącej w zasyfionym mieszkaniu, w dresie, zgorzkniałej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie komuś innemu zaufać, kogoś innego pokochać. Czy znajdę w sobie siłę i chęć na chodzenie na randki, na rozwijanie znajomości, pracę nad związkiem i czekanie "czy coś z tego będzie". Zresztą skoro jestem taka beznadziejna i nudna (brzydka i z problemami zdrowotnymi i coś tam jeszcze), to kto mnie będzie chciał.
Jak dojechać chłopaka, który mnie rzucił dla innej? Chłopak mnie mocno zranił, odszedł ode mnie dla innej Wiecie jak go dojechać? To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać
Zapowiadało się dobrze, a skończyło jak zawsze. Dlaczego kolejny raz przechodzisz przez rozstanie? Fot. Thinkstock Kolejny związek i kolejne rozstanie? Wiele kobiet zna to z autopsji. Wśród nich 26-letnia Magda. – Koleżanki wychodzą za mąż, rodzą dzieci, a ja tkwię w miejscu. Niedawno zakończył się mój ostatni związek, który trwał ponad dwa lata. Nawet razem mieszkaliśmy. No ale niestety, różnica priorytetów. Trzeba było się rozstać. Mam już za sobą cztery poważne rozstania. Zastanawiam się, czy coś ze mną nie tak. Dlaczego nie potrafię zatrzymać przy sobie faceta? Wszystkie moje związki się rozpadły. Jeśli to, co przeżywa Magda, brzmi znajomo, warto się zastanowić, gdzie może leżeć przyczyna. Nieważne, kto pierwszy kończy związek: ty czy twój partner – jeżeli masz za sobą co najmniej kilka nieudanych relacji, ten artykuł jest dla ciebie. Polecamy: Jak mężczyzna cierpi po rozstaniu? Zbyt często słuchasz koleżanek Przyjaciółki to skarb, szczególnie jeśli wasza znajomość przetrwała gorsze momenty i wyszła z nich obronną ręką. To naturalne, że w chwilach kryzysu, szczególnie gdy ten dotyczy mężczyzn, zwracasz się po radę do najlepszej koleżanki. Bo do kogo innego, prawda? Uważaj jednak – wciąganie przyjaciółki w wasze sprawy i sugerowanie się jej opinią przy każdej możliwej okazji to błąd. Tylko ty wiesz, jakie relacje są między tobą a twoim partnerem. Znasz wasz związek od podszewki. Koleżanka, owszem, może czasem dostrzec rzeczy, których nie widzimy, ale traktuj jej opinie jedynie jako podpowiedzi. W przeciwnym wypadku może się okazać, że to właśnie z powodu charyzmatycznej koleżanki rozpadają się twoje związki. Fot. Thinkstock Mylisz pożądanie z uczuciem Dobry seks nie wystarczy, by związek był udany. Nawet jeśli było wam ze sobą naprawdę dobrze i nie możesz się doczekać kolejnego spotkania, nie ma powodów, by myśleć, że bylibyście udaną parą. Wie coś o tym Agnieszka. – Zdarzyło mi się pomylić fascynację i pożądanie z miłością. Znajomość z M. zaczęła się od tego, że wylądowaliśmy w łóżku i było niesamowicie. Zaczęliśmy spotykać się w jednym celu. Bardzo zaangażowałam się w tę znajomość, wydawało mi się, że się zakochałam i że zaczynamy tworzyć związek. Pomyliłam się. Facet ulotnił się, kiedy zaczęłam oczekiwać częstszych spotkań i zdeklarowania się – opowiada. Wnioski? Fascynacja, namiętność i pożądanie nie są tym samym, co uczucie. Nie wystarczą, by stworzyć udany związek, niestety. Fot. Thinkstock Oczekujesz poświęcenia Gdy uda ci się znaleźć mężczyznę, z którym chcesz być – a on z tobą, oczekujesz, że odtąd będziecie spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Związek to dla ciebie nieustanne bycie razem, bezgraniczne poświęcenie. Nie uznajesz półśrodków, nie zamierzasz tkwić w relacji na pół gwizdka. W porządku. Uważaj jednak, żeby nie pomylić związku partnerskiego z… więzieniem. Każdy, nawet najbardziej zakochany człowiek, potrzebuje wolności, czasu tylko dla siebie. Nie można wymagać, że druga strona całkowicie się nam podporządkuje. Szczególnie mężczyźni mają mocno rozwinięte poczucie niezależności i jeśli będziesz oczekiwała od niego stałej obecności, ucieknie. Pamiętaj, że ulubiony tort jedzony codziennie w końcu przestaje smakować. Fot. Thinkstock Myślisz, że go zmienisz Od początku coś ci w nim nie pasuje. Za dużo pije. Brakuje mu ambicji. Ma dziwne poczucie humoru. Nie wierzy w instytucję małżeństwa. Ale przymykasz na to oko i decydujesz się na związek, wierząc, że z czasem uda ci się „naprawić” faceta. Niestety. To tak nie działa. Zwraca na to uwagę dr De Angelis – nieudany będzie związek, w którym przedmiotem uczuć są potencjalne możliwości partnera. Wiążesz się z kimś, kto nie istnieje – z kimś, kogo stworzyła twoja wyobraźnia. I gdy okazuje się, że mężczyzna nie spełnia twoich oczekiwań, a nawet więcej – o pracy nad jego charakterem nie ma mowy, związek zaczyna się psuć, co prowadzi do rychłego rozstania. Fot. Thinkstock To też może być przyczyną częstych rozstań: - Nie umiesz być asertywna – wchodzisz w związek, choć czujesz, że to nie jest facet dla ciebie. Ale nie potrafisz wykręcić się z kolejnych spotkań i nagle okazuje się, że jesteście parą. - Narzucasz zbyt szybkie tempo – po tygodniu deklarujesz, że znalazłaś faceta na całe życie, po miesiącu chcesz się zaręczać. Spokojnie. Najpierw lepiej się poznajcie. - Żyjesz marzeniami – o idealnym świecie, w którym będziesz miała idealnego faceta i idealne życie. Zejdź na ziemię. Bujanie w obłokach nie pomoże ci stworzyć udanego związku. Ideały nie istnieją. A fantastykę zostaw… pisarzom. - Za wszelką cenę chcesz z kimś być – nieważne, z kim. Ważne, by kogoś mieć. I po co to robisz? Możesz być pewna, że z tego nie będzie dobrej relacji. - Dajesz się łatwo omamić – gdy pierwszy lepszy facet jest w stanie zaczarować cię komplemencikami i czułymi słówkami, szybko mu ulegasz. Szybko się jednak przekonasz, że ta znajomość nie miała żadnych fundamentów do stworzenia związku. RAF Fot. Thinkstock Wchodzisz w związki z niewłaściwych powodów „Wybierając partnera z niewłaściwych przyczyn, tworzymy nietrwałe, nieszczęśliwe związki” – pisze dr Barbara De Angelis w książce „Czy będzie z nas dobrana para?” (wyd. Książnica 2006). O jakie przyczyny chodzi? Jest kilka najważniejszych: presja (wieku, rodziny, przyjaciół); samotność i desperacja; głód seksualny; chęć ucieczki od własnego życia; niedojrzałość psychiczna; poczucie winy; chęć wypełnienia emocjonalnej i duchowej pustki. To przede wszystkim z tych powodów wchodzisz w relacje z góry skazane na porażkę. Zaczynasz związek, bo oczekują tego od ciebie bliscy, bo nie chcesz być sama, bo masz nieudane życie i liczysz, że facet to zmieni, bo czujesz się gorsza bez faceta itp. Skutek? Tworzysz nieudaną relację, która prędzej czy później się rozpada. Fot. Thinkstock Masz wygórowane oczekiwania Zastanów się, czym kierujesz się przy wyborze życiowych partnerów. Jeśli masz całą listę oczekiwań, uważaj – kto by to zniósł? Oczywiście, trzeba mierzyć wysoko i nie powinnaś zadowalać się pierwszym lepszym facetem, ale zbyt wysokie oczekiwania to jedna z częstszych przyczyn, przez które rozpadają się związki. Gdy facet poczuje presję – by zmienił pracę na lepszą, wziął się za siebie i schudł, wreszcie ci się oświadczył, coś osiągnął – zwinie żagle. Nikt nie lubi czuć się przyparty do muru. I nikt nie lubi, kiedy czuje, że nieustannie czegoś się od niego wymaga, że robi za mało, że jest niedostatecznie dobry i nie spełnia oczekiwań. A jeśli to ty kończysz związki z powodu swoich oczekiwań, przemyśl, czy z nimi nie przesadzasz. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
Co mam zrobić jeżeli mój chłopak zostawił mnie dla innej ? 2010-12-26 20:28:53 Wykorzystał i zostawił ? :( 2013-09-08 17:34:51 Załóż nowy klub
Data utworzenia: 11 kwietnia 2014, 8:10. Partner Julii Pietruchy porzucił USA, aby zamieszkać w Polsce. Dzięki temu ona może się rozwijać zawodowo Julia Pietrucha Foto: Andrzej Marchwiński / Julia Pietrucha od kilku lat zdobywa popularność jako aktorka znana z serialu „Blondynka”, a tej wiosny robi furorę w muzycznym show „Twoja twarz brzmi znajomo”. Tych sukcesów prawdopodobnie by nie było, gdyby nie poświęcenie Iana Dowa. Ukochany Julii, z którym jest od prawie 4 lat, zdecydował się porzucić kraj ojczysty, wyprowadził się z USA i osiedlił w Polsce. – „W USA na pewno jest łatwiej żyć, ale oboje zdecydowaliśmy, że teraz jest czas na moją karierę” – tak decyzję zamieszkania w Polsce tłumaczy nam Julia. – „To nie poświęcenie, to wybór wspólnej drogi. Stwierdziliśmy, że tutaj stworzymy życie” – podkreśla. Plany zawodowe Julii na razie mocno ją trzymają w Polsce. W związku z czym w najbliższym czasie para nie planuje przeprowadzki. Zapytana jednak, czy podążyłaby za swoim ukochanym, gdyby on dostał świetną propozycję pracy za granicą, Pietrucha odpowiada: – „Gdyby to była oferta pracy w Stanach, to nie wiem, czy by się na nią zdecydował” – zdradza nam aktorka. Zobacz także Bo Ianowi wiele się w jego rodzinnym kraju nie podoba. – „Tam wszystko jest ustawione, to policyjny kraj. Tam życie niby jest proste, ale wiele jest spraw, z którymi Ian politycznie się nie zgadza” – dodaje Julia. Bardziej go ciągnie w egzotyczne zakątki świata. – „Gdyby propozycja wiązała się z wyjazdem np. do Tajlandii, to wiem, że on już by czekał z walizkami. Wtedy musiałabym się głęboko zastanowić nad przeprowadzką” – śmieje się Pietrucha. /9 Andrzej Marchwiński / /9 Julia PIetrucha Andrzej Marchwiński / Julia Pietrucha świetnie sobie radzi w polskim show-biznesie /9 Julia PIetrucha, Ian Dow Kapif Wszystko dzięki temu, że jej partner postanowił dla niej przeprowadzić się ze Stanów do Polski /9 Julia PIetrucha, Ian Dow Kapif Dzięki ofiarnemu partnerowi Julia Pietrucha może swobodnie realizować swoje zawodowe plany /9 Julia PIetrucha POLSAT Tej wiosny Julia świetnie sobie radzi w show "Twoja twarz brzmi znajomo" /9 Julia PIetrucha Materiały prasowe Jednym ze scenicznych wcieleń Julii była Marilyn Monroe /9 Julia Pietrucha Kapif Julia Pietrucha nie wyklucza kiedyś przeprowadzki, ale na razie to Polska jest miejscem, gdzie realizuje swoje zawodowe plany /9 Julia PIetrucha Materiały prasowe Najbliższy jej sercu jest obecnie śpiew /9 Julia PIetrucha, Ian Dow Kapif Julia Pietrucha z partnerem Ianem Dowem Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
Zobacz 4 odpowiedzi na pytanie: Co mam zrobić, jeśli chopak niedawno rzucił mnie dla innej? a teraz cały czas na mnie patrzy. Co to może znaczyć.?
"Na początku jest nieziemsko w łóżku, są motyle w brzuchu, chemia i ogromny pociąg. Schody zaczynają się później" - twierdzi Elwira (41 lat), która spotyka się z partnerem młodszym o 13 lat. Ona starsza, on młodszy — to coraz popularniejszy układ, na który decyduje się coraz więcej osób. Czy dojrzałe kobiety mają się czego obawiać, wchodząc w takie związki? Jakie przeszkody mogą stanąć na ich drodze do szczęścia? "Gdy urodziłam naszą córkę, porzucił mnie dla innej, również starszej od siebie kobiety. Moja samoocena spadła do zera. Nigdy więcej młodszego!" - twierdzi Kaśka (38 lat) "Będąc z nim w związku, byłam szczęśliwa. Nigdy wcześniej nie byłam z kimś, kto by tak o mnie dbał i na kim mogłabym polegać. Trudno pogodzić mi się z tym, że zerwał kontakt" - mówi Magda (43 lata) Związek starszej kobiety i młodszego mężczyzny może stać się przyczyną wielu problemów w życiu obu ze stron. Jakich? Przedstawiamy kilka prawdopodobnych scenariuszy Ilu ludzi, tyle opinii, ile kobiet mających za sobą podobny związek, tyle doświadczeń. Kaśka (38 lat), użytkowniczka Sympatii, napisała: "Miałam męża młodszego o 11 lat. Gdy urodziłam naszą córkę, porzucił mnie dla innej, również starszej od siebie kobiety. Gdyby rzucił mnie dla młodszej, lepszej, piękniejszej, może bym zrozumiała, ale to, że odszedł do jeszcze starszej ode mnie, kompletnie mnie załamało. Moja samoocena spadła do zera. Nigdy więcej młodszego!" Podobne doświadczenia ma Magda: "Mam 43 lata i właśnie zakończył się mój związek z mężczyzną młodszym o 15 lat. Zerwał kontakt, choć zawsze twierdził, że w jego życiu nie ma innej kobiety. To było kłamstwo. Od znajomych wiem, że spotykał się z młodszą kobietą. Mimo to, będąc z nim w związku, byłam szczęśliwa. Nigdy wcześniej nie byłam z kimś, kto by tak o mnie dbał i na kim mogłabym polegać. Trudno pogodzić mi się z tym, że zerwał kontakt, bez rozmowy, bez wyjaśnień — tak jakby to było czymś naturalnym". Elwira (41 lat) od roku spotyka się z partnerem młodszym o 13 lat. - Oczywiście, jest nieziemsko w łóżku, na początku. Nie ma żadnych problemów, są motyle w brzuchu, chemia i ogromny pociąg. Schody zaczynają się później, kiedy tobie zaczyna doskwierać rutyna, a jemu nie trzeba zmian, bo przecież seks jest, randki są, więc na co narzekać. No właśnie jest na co. Dla mnie takie życie w nieskończoność, bez perspektyw, planów, to strata czasu. Chociaż związek dojrzałej kobiety i młodszego mężczyzny dzisiaj już nikogo nie dziwi, mimo to może stać się przyczyną wielu problemów w życiu obu stron. Jakich? Przedstawiamy kilka bardzo prawdopodobnych scenariuszy. Dojrzała kobieta kontra rodzice Różnica wieku między dojrzałymi kobietami a ich młodszymi partnerami często jest dosyć znacząca, o czym wiele pań stara się zwykle nie myśleć. Niestety, w końcu przychodzi taki moment, kiedy należy poznać matkę swojego wybranka i uwierz, że możesz poczuć się bardzo dziwnie, kiedy okaże się, że jesteś w bardzo zbliżonym wieku do swojej przyszłej teściowej. Może twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko takim dysonansom, ale jego… niekoniecznie. Musisz być świadoma, że im młodszy facet, tym trudniej będzie ci przekonać do siebie przyszłych teściów. Dojrzała kobieta kontra dzieci Jeśli jesteś matką, istnieje duże prawdopodobieństwo, że twoje dzieci są mniej więcej w wieku twojego nowego partnera. Myślisz, że tak łatwo będzie im pogodzić się z faktem, że ich ojcem zostanie ktoś, kto właściwie mógłby być ich dobrym kumplem? No właśnie. Ciąg dalszy tekstu pod materiałem wideo... Dojrzała kobieta kontra otoczenie Przygotuj się na to, że prędzej czy później najprawdopodobniej usłyszysz komentarze w stylu "Wygląda jak jego matka". Powiesz, że na pewno taka sytuacja nigdy nie będzie miała miejsca, ponieważ jesteś zadbaną dojrzałą kobietą i każdy zawsze cię odmładza? To świetnie, ale musisz być świadoma, że za jakiś czas to się może zmienić. Dojrzała kobieta kontra doświadczenie Twierdzisz, że twój partner jest dojrzały jak na swój wiek? W porządku, ale przygotuj się na to, że w pewnym momencie waszego wspólnego życia, może się okazać, że jego spojrzenie na przyszłość jest zupełnie inne od twojego. Nie zdziw się więc, jeśli w pewnym momencie okaże się, że byłaś dla niego tylko doświadczoną nauczycielką, z którą po zakończeniu pewnego etapu, po prostu będzie należało się rozstać. Dojrzała kobieta kontra sprawy finansowe Masz dobrą pracę, świetnie zarabiasz, dlatego nie widzisz nic złego w tym, żeby utrzymywać swojego młodszego partnera? To już twoja indywidualna sprawa, ale… jesteś pewna, że chcesz to robić w nieskończoność? Nikt nie zakłada, że twój partner będzie już zawsze na twoim garnuszku, mimo to musisz być przygotowana na taką ewentualność. Jeśli uważasz, że to nie wpłynie negatywnie na wasz związek, to już inna sprawa. Nad czym warto się zastanowić, jeśli twój partner jest dużo młodszy? 1. Pomyśl, co stanowi dla ciebie główną atrakcję w związku z młodszym partnerem. Czy oprócz tego, że "czujesz się przy nim młodo", czujesz się także bezpiecznie, łączą was wspólne wartości? 2. Czy masz pewność, że wasze priorytety i wartości będę zgodne na dłuższą metę? 3. Czy wyobrażasz sobie wasze życie w momencie, kiedy wejdziesz w etap starości, a twój partner wciąż będzie w sile wieku? 4. Czy nie stanowi dla ciebie problemu perspektywa, że twoja starość nadejdzie wcześniej i być może twoja sprawność obniży się szybciej niż u partnera? 5. Czy masz pewność, że wasze potrzeby są zgodne? Jeśli zastanowisz się nad tymi aspektami, szanse na szczęśliwy dalszy ciąg są dużo większe. Co myślisz o związkach z dużą różnicą wieku? Napisz: redakcja@ Źródło:
Chłopak mnie zostawił co robic mam? 2012-07-16 20:06:44; Co mam zrobić jeżeli mój chłopak zostawił mnie dla innej? 2010-12-26 20:28:53; MÓJ CHŁOPAK NAPISAŁ DO INNEJ? CO ROBIC 2012-08-31 03:02:14; Gdy twój chłopak zarywa do innej laski co wtedy robic 2013-03-03 10:31:56; Zostawił mnie dla innej. 2023-09-30 18:07:55; Dlaczego
fot. Adobe Stock, flowertiare Rodzice przepisali na mnie swoje mieszkanie, a sami wyprowadzili się do małego domu na wsi. W związku z tym zdecydowałam się wrócić na stare śmieci, czyli do Katowic. Czy raczej – zdecydowaliśmy się, bo mój chłopak przeniósł się wraz ze mną. Dla niego to była większa rewolucja, gdyż Maciek od urodzenia mieszkał we Wrocławiu. Kilka dni po przeprowadzce zadźwięczał dzwonek u drzwi. Jeszcze leżałam w łóżku, więc Maciek poszedł otworzyć. – Kto to był? – zapytałam go, kiedy wrócił do pokoju; wyglądał na zmieszanego. – No… Biust – bąknął w końcu. – Co proszę? Biust to ty masz w swoim łóżku, przypominam nieśmiało – wysilałam się na dowcip, ale nieco otępiała mina Maćka wskazywała, że go nie zrozumiał. – Więc jaki biust? Sam przyszedł czy na kimś? – No, na kimś... – Na kobiecie, zakładam, bo inaczej byś nie był pod takim wrażeniem. Ogarnij się, człowieku! Młoda była, stara? A może goła przylazła, że tak cię siekło? Tylko się na nią gapiłeś czy rozmawialiście? Trochę się uniosłam, przyznaję, ale Maciek zachowywał się, jakby pierwszy raz w życiu widział u kobiety piersi. – Ubrana była, no i nie najmłodsza, czterdziestka może, chyba blondynka, ale ten biust... Taki wyeksponowany miała, że tylko jego widziałem – zaśmiał się speszony. – Chciała pożyczyć śrubokręt, a przy okazji powitała nas w sąsiedzkiej społeczności. – Wita cię wyeksponowanymi cyckami i pyta o śrubokręt? Ciekawa sąsiadka. Nie przypominam sobie, żeby tu taka mieszkała za moich czasów. Panią Anastazję z drugiego piętra pamiętam, bardzo miła starsza pani. Ona by nas przywitała pyzami z sosem, nie biustem. – Ty zazdrośnico! – Maciek rzucił się na mnie i zaczął łaskotać, więc po chwili tarzaliśmy się po łóżku, śmiejąc się w głos. Co nie zmienia faktu, że postanowiłam być czujna. Nie będzie mi tu jakiś obcy biust konkurencji robić, zwłaszcza że szczególnie imponującym rozmiarem poszczycić się nie mogłam! Każdy ma jakiś kompleks. Ja mam taki. Wiem, liczy się wnętrze, wzajemne porozumienie, miłość połączona z przyjaźnią, ale... facet to tylko facet. Jak mu jakaś wygłodniała czterdziestka biustem w oczy zaświeci, może oślepnąć. Poczęstowała go nawet obiadem Nazajutrz był poniedziałek. Oboje szliśmy do pracy, którą znaleźliśmy bez trudu, zdalnie – jeszcze z Wrocławia, co uznaliśmy za znak, że decyzja o przeprowadzce jest słuszna. Maciek miał zamiar wrócić trochę wcześniej, bo umówił się z fachowcem od internetu. Nie mogłam doczekać się końca swojej zmiany. Wyobrażałam sobie, jaki wspaniały obiad ugotuje mój narzeczony. Nie, żebym go do tego zmuszała czy wykorzystywała. Po prostu czasem, gdy miał trochę wolnego czasu, lubił coś upichcić. Wparowałam do mieszkania głodna jak wilk. Niestety, żaden cudowny aromat mnie nie przywitał. Poza tymi cudzymi, wyczuwalnymi na klatce. Sąsiedzi jakby się zmówili. Pachniało plackami, kotletami, pieczenią. Aż ślinka ciekła. Zrobiłam sobie jajecznicę. Siedziałam w kuchni i kończyłam jeść ten prowizoryczny posiłek, gdy usłyszałam rozbawione głosy na korytarzu. Męski i damski. Czyżby właścicielka obfitości? I Maciek? Pogłos nieco zmieniał ton, więc nie byłam pewna. Mogłabym wyjrzeć, ale stwierdziłam, że nie zniżę się do takiego szpiegostwa. Wkrótce narzeczony stanął przede mną. – Cześć, kochanie. Jak się masz? Przepraszam, że wracam tak późno... Nie odpowiedziałam i nie słuchałam zbyt uważnie. Byłam zazdrosna, do czego nawet przed sobą nie chciałam się przyznać. – Świetna ta sąsiadka. Miałaś rację, bardzo sympatyczna. Pomogłem jej, a ona zrewanżowała mi się obiadem. Był pyszny. Dla ciebie też mam... Wyciągnął przed siebie piętrowe menażki. – Obejdzie się – warknęłam. W gardle by mi stanęły pyszności tej podstępnej żmii. Kiedy ja niby powiedziałam, że ona jest sympatyczna? Jak zachwycał się jej biustem?! Ciekawe, czy kiedy będę w jej wieku, też się będzie zachwycał moim? O ile dożyję. Może wcześniej skonam w męczarniach, otruta obiadem przez sąsiadkę, która postanowiła odbić mi faceta… Własnego nie ma? Oj, czułam, że moje relacje z sąsiadką nie będą należały do najcieplejszych. A ten rozanielony idiota dał się złapać na tandetną sztuczkę. Słaba kobietka potrzebująca pomocy...? Ratunku! – Na pewno nie chcesz? – Maciej postawił menażki na stole. – A co podała? Piersi na sałacie? – zapytałam, ale mój oczarowany narzeczony nie złapał ironii. – Nie, rolady, prawdziwe śląskie, i modrą kapustę. Nie miała tylko klusek – westchnął niepocieszony. – Wszystko przed tobą… W końcu do Macieja coś dotarło. Spojrzał na mnie uważnie. – Masz mi za złe, że jej pomagam? – spytał. – Nie podoba ci się... – Ależ skąd – zaprzeczyłam, bo nie chciałam wyjść na chorą z zazdrośni paranoiczkę. Niemniej zaczęłam się zastanawiać, co zrobić. Iść do sąsiadki, pogadać jak kobietą z kobietą? Prosić, żeby dała mojemu Maćkowi spokój? Boże, nie! Ośmieszę się tylko. Okropna sytuacja. Gdybym wiedziała, że przeprowadzka tak wpłynie na Macieja, na krok bym się z Wrocławia nie ruszyła! Byliśmy razem od pięciu lat. Gejzery namiętności osłabły, czasem zachowywaliśmy się bardziej jak rodzeństwo niż kochankowie, ale małżeństwa nie buduje się wyłącznie na seksie i przereklamowanych motylach w brzuchu. Kochaliśmy się, przyjaźniliśmy i ufaliśmy sobie. Dobrze się ze sobą czuliśmy. To wydawało się najważniejsze. Maciej był moim wyborem dokonanym sercem i głową. Wierzyłam, że będziemy szczęśliwi do grobowej deski. Wierzyłam w to święcie, póki na scenę nie wkroczył biust sąsiadki... Następnego dnia po powrocie z pracy zastałam puste mieszkanie. Tym razem sama zadbałam o swój żołądek i kupiłam paczkę mrożonych pierogów. Mogłam coś ugotować, wolałam jednak szybko uwinąć się z obiadem, bo przeczuwałam kolejne ekscesy z udziałem Maćka i sąsiadki. Dziwne... Uświadomiłam sobie nagle, że dotąd nawet jej nie widziałam. Czyżby mnie unikała? Zjadłam pierogi, zdążyłam pozmywać, a Maćka wciąż nie było. Zrobiłam kawę i przeniosłam się razem z nią na fotel. Upiłam może dwa łyki, gdy na klatce schodowej usłyszałam kroki. Ktoś szedł powoli po schodach, co chwila przystając. Pomyślałam, że to ktoś z wyższych pięter. Nowych sąsiadów nie zdążyłam jeszcze poznać, a starych – tych, którzy mieszkali tu za moich czasów – nie było. Zdumiało mnie, jak wiele się tu pozmieniało w ciągu ostatnich kilku lat. Właściwie wszystko. Starzy lokatorzy powyprowadzali się, kilka osób z tych bardziej wiekowych zmarło. Tylko pani Anastazja „ocalała”. Widziałam ją i pomogłam wnieść zakupy. Kazała mi pozdrowić narzeczonego. – Bardzo miły młody człowiek – powiedziała. – Taki uczynny… A pewnie, aż zanadto! Kroki minęły nasze drzwi i poczłapały dalej. Potem ktoś wbiegł, zatrzymał się na naszym piętrze. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, jakby ów ktoś się wahał; wreszcie usłyszałam pukanie do drzwi naprzeciwko. Maciek...? To zadziwiające, ile można usłyszeć, jeśli się chce. Wystarczy posiedzieć w ciszy. Pukanie się powtórzyło. Kusiło mnie, żeby podejść do wizjera, ale to by znaczyło, że jestem w desperacji. O nie, tak nisko jeszcze nie upadłam! Tymczasem sąsiadka otworzyła, dotarły do mnie jakieś szepty, chichoty, potem trzask zamykanych drzwi. Cisza. A jeżeli to naprawdę był Maciek...?! – Nie, to nie mógł być mój Maciej. Wykluczone. Ufaj, dziewczyno, przecież macie się pobrać. Musisz mu ufać – motywowałam się na głos, ale kiepsko mi szło. Babka rzeczywiście miała romans Serce trzepotało jak u przestraszonego ptaka, pierś falowała, dłonie się pociły. Sięgnęłam po książkę, żeby nieco się uspokoić. Po półgodzinie pojawił się Maciek. Wreszcie się doczekałam! Wyglądał, jakby dostał awans, a wchodząc, wniósł ze sobą całkiem przyjemne obiadowe zapachy. – To ty przesiadujesz w knajpie, a ja… – Od progu pretensje? – dziwił się. – Jeśli chcesz wiedzieć, to nie byłem w knajpie, tylko robiłem dobry uczynek. A obiad zjadłem w ramach podziękowania. Teraz muszę się szybko przebrać i wracam do roboty... – Myślałam, że wieczór spędzimy razem. Maciek zrobił przepraszającą minę. – Wiesz, że jestem na cenzurowanym jako nowy pracownik. Może innym razem – rzucił i zniknął w łazience. Po chwili usłyszałam szum prysznica. Z łazienki Maciek przemieścił się do sypialni. Wychynął stamtąd po kilku minutach, zadziwiająco elegancko ubrany. Z coraz większym niepokojem obserwowałam jego przygotowania. Ponownie zniknął w łazience, a gdy wyszedł, roztaczał woń swoich najlepszych perfum. Coś mnie tknęło, tętno mi przyspieszyło. Dla kogo on się tak stroi? Co to za robota? – A komu tak pięknie pomogłeś? – zapytałam podejrzliwie, mając nadzieję, że się mylę. Niestety... – Sąsiadce zepsuł się bojler. A wiesz, że po drodze do firmy mijam market budowlany, więc wszedłem i kupiłem. – Kupiłeś jej bojler?! – No, nieduży, trzydzieści litrów. Oddała mi pieniądze oczywiście. Chyba nie sądzisz, że jestem aż tak pomocny, głuptasie? – zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. Gdzie, skąd! Myślę natomiast, Judaszu jeden, że albo mnie zdradzasz, albo wkrótce zdradzisz!” – chciałam mu to wykrzyczeć, ale ugryzłam się w język. Boże, co się z nim porobiło? Zmiana otoczenia tak na niego podziałała? Gdzie zniknął mój poczciwy, dobry i wierny Maciek?! Byłam załamana. Nawet nie zapytałam, dokąd się wybiera wystrojony jak stróż w Boże Ciało. Za to tkwiłam pod drzwiami, nasłuchując. Zapuka do niej czy nie? Zszedł na dół. Może dla niepoznaki? To stawało się nie do zniesienia! Wkurzyłam się. I dobrze, wolałam złość od rozpaczy. Zamknęłam drzwi na zamek. Maciek swoje klucze zostawił na wieszaku, czyli wejdzie, gdy go wpuszczę. Albo nie. Niech śpi na wycieraczce albo... u tej flądry! Wróciłam na fotel i zaczęłam się zastanawiać. Kochałam Maćka, w każdym razie tego z Wrocławia, zamierzałam z nim spędzić życie, ale zdrady – albo co gorsza zdrad – nigdy nie zaakceptuję. Nigdy się nie pogodzę z tym, że ja mu nie wystarczam. Maciej z Katowic był kimś zupełnie innym. Choć może jeszcze do niczego nie doszło? Może się opamięta? W ostatniej chwili zrozumie, jak wiele może stracić? Oby! Nie wiem, jak długo siedziałam w fotelu. Nie chciało mi się wstawać, nie miałam pomysłu, co zrobić. Ze sobą, ze swoim życiem, związkiem... Odnosiłam wrażenia, jakby mój świat się zawalił. Nagle na schodach rozległy się zdecydowane kroki. Dotarły na nasze piętro i zatrzymały się pod mieszkaniem sąsiadki. Na schodach zrobiło się cicho. Po chwili zabrzęczały klucze, usłyszałam zgrzyt zamka, trzask zamykanych drzwi... A potem nastąpiło trzęsienie ziemi. Tym razem nie zastanawiałam się, tylko ruszyłam do wizjera. – Co tu się dzieje?! Jak możesz?! – krzyczał męski głos, ale to nie był Maciek. – A co ci tak nagle zaczęło zależeć? W domu jesteś rzadkim gościem, olewasz mnie, więc radzę sobie sama! – Radzisz sobie? Puszczając się z takim smarkaczem? Mógłby być twoim synem! – Jak śmiesz? Jeszcze mnie obrażasz! – Sama się obrażasz takimi romansami! Niech się ten gówniarz wynosi z mojego domu, zanim mu pysk obiję! Jakiś rumor, krzyki, odgłosy szamotaniny. Zamarłam. Chciałam odejść od wizjera, ale nie mogłam. Zdradzany mąż zaraz wyrzuci kochanka za drzwi... A ja zobaczę Macieja w sytuacji, w jakiej nigdy nie chciałam go zobaczyć i której nigdy nie zapomnę. Przyłapanego. Upokorzonego! Drgnęłam. Nie ma odwrotu. Chcę czy nie, muszę spojrzeć mu w oczy. To oszczędzi nam później żenujących wyjaśnień, wszystko będzie jasne. Uchyliłam drzwi, stanęłam w progu i patrzyłam, jak z mieszkania naprzeciwko wynurza się wściekły gospodarz, ciągnąc za sobą... jakiegoś obcego mi chłopaka. To nie był Maciej! – Wynocha! Żebym cię tu więcej nie widział! – wrzasnął mężczyzna i popchnął młodzika, który spłoszony, czerwony, unikając mojego wzroku, pomknął w dół. Po drodze potrącił Maćka, który akurat wchodził na górę. Wpatrywałam się w niego, jakbym zobaczyła ducha. Maciek zbliżył się do mnie, objął. A gdy sąsiad bez słowa zatrzasnął drzwi, spytał: – Co tu się dzieje? Co to za włoski dramat? Film kręcą? – Mąż przyłapał żonę na zdradzie z tym tam... – wskazałam ręką schody. Pociągnęłam Maćka do domu. W korytarzu spojrzałam mu w oczy i spytałam: – Gdzie byłeś? – Na spotkaniu biznesowo-towarzyskim z ważnym, ale śmiertelnie nudnym klientem. Nie mówiłem ci? Montaż bojlera u pani Anastazji jawi mi się przy tym jak superrozrywka. Obiecałem, że jutro jej pomogę. Chyba że masz coś przeciwko? No bo obiad od niej wyrzuciłaś... – Nie byłam sobą – bąknęłam. Na razie nie wyjaśniłam więcej, tylko mocno się do niego przytuliłam, żeby ukryć rumieńce wstydu. To nie Maciej nie zdał testu z wierności, to ja oblałam egzamin z zaufania. Nie on się zmienił, tylko we mnie coś wstąpiło i objawiła się moja mroczna, nieładna strona. Nie sądziłam, że tyle we mnie niepewności i kompleksów, że potrafię być aż tak zazdrosna, aby stracić rozsądek i właściwą ocenę sytuacji. Słyszałam, co chciałam słyszeć. Widziałam, co chciałam widzieć. Przecież Maciej mówił o miłej sąsiadce, która dziękowała mu za pomoc obiadami… Powinnam się była domyślić, że chodzi o panią Anastazję! Tę samą, która gratulowała mi uczynnego narzeczonego… Co mnie napadło?! Czytaj także:„Mąż chciał dziecka, ale ja byłam zajęta karierą. Dziś jestem gotowa, by być mamą, ale... chyba przegapiłam swoją szansꔄNatarczywy sąsiad uprzykrzał mi życie po to, by zdobyć moje serce. Jak widać, kto się czubi, ten się lubi”„Przyjęłam siostrzenicę w potrzebie, a ta zrobiła sobie z mojego domu hotel. Na koniec nie usłyszałam nawet >>dziękuję<<”
Co mam zrobić gdy rzucił mnie chłopak.?! 2010-03-10 11:48:14 Co mam zrobić gdy chłopak mnie rzucił ? 2008-12-04 13:31:42 Co zrobić żeby chłopak mnie rzucił ? 2010-12-13 18:38:06
Zostawił Cię chłopak. Twój świat się zawalił i nie wiesz co robić. Czujesz żal, pustkę, złość i smutek. Masz ochotę ukryć się przed całym światem, a na facetów nie możesz patrzeć, bo masz ich serdecznie dość. Brzmi znajomo? Mam dla Ciebie pewną propozycję. Spróbujmy razem spojrzeć na to, co się stało z innej, nieco szerszej perspektywy. Odłóżmy na bok wszystkie rady, które możesz usłyszeć, gdy zadasz pytanie: Co mam zrobić, gdy zostawił mnie chłopak? Proponuję wgłębić się w stwierdzenie ’zostawił mnie’. Zastanów się przez chwilę, kiedy możemy powiedzieć o czymś, że to zostawiamy? Tylko wtedy, gdy to posiadamy. Zapomniałaś torebki z domu i mówisz: zostawiłam w domu torebkę. Zapomniałaś u kogoś kluczy z mieszkania i piszesz smsa: hej, zostawiłam u Ciebie klucze. Z rzeczami materialnymi ma to sens. A jak jest z rzeczami niematerialnymi? Z miłością, z facetem? Żeby stracić faceta, musiałabyś najpierw go posiadać. Faktycznie, przyjęło się mówić: to jest mój facet, on jest moim chłopakiem. Cało problem dotyczy słowa MÓJ. Tak naprawdę, to tylko przenośnia, by ułatwić sobie komunikację. W rzeczywistości nie możesz kogoś posiadać. Nie jesteś jego właścicielką, a on nie jest Twoją własnością. To samo dotyczy Ciebie. Nikt nie jest Twoim właścicielem. Nie jesteś niczyją własnością. Nawet gdy jakiś chłopak mówi: to jest moja dziewczyna, ona jest moją żoną, to moja narzeczona itd. To tylko metafora tego, że jesteście w związku, że się razem spotykacie, że jesteście razem. Do czego dążę? Do tego, że tak naprawdę nikogo nie straciłaś! Faktycznie, nie jesteście już parą, nie mieszkacie razem, nie jesteście już w związku. To nie oznacza, że kogokolwiek lub cokolwiek straciłaś. To tylko część jednego wielkiego ŻYCIA. Jedyne co się wydarzyło to to, że Wasze drogi się rozeszły. On poszedł w jedną stronę, a Ty w drugą. Nikt nikogo nie stracił. Nikt niczego nie stracił. Jedno się skończyło, drugie się zacznie. To co umiera, równocześnie rodzi się jako coś innego. Czy masz absolutną pewność, że już nigdy nie poznasz faceta, przy którym będziesz się czuła radosna i kochana? Nie wiesz tego. Nie możesz tego wiedzieć. Chyba, że wierzysz w te bzdury, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz. Nie ma żadnego ograniczenia, że na jedną osobę przypada tylko jeden idealny partner. Jeżeli ten związek się skończył, że ten chyba nim nie był. Nie myślałaś nad tym, prawda? Że gdyby to był ten jedyny, to Wasz związek dalej by trwał. A jednak się skończył. Czyli najwidoczniej nim nie był. Życie toczy się dalej. A może to, co się dzieje, to zaproszenie od życia, by zmienić perspektywę? Być może jest jeszcze coś o miłości lub związkach czego nie wiesz? Że patrzysz na nie z ograniczonego punktu widzenia? Gdyby tak nie było, to byś nie cierpiała. Czy jest coś, co motywuje nas bardziej niż cierpienie? Co teraz? Nic, życie toczy się dalej. Czas na nową historię, nową opowieść i nowy rozdział w życiu. Prawdopodobnie jeszcze teraz nie potrafisz sobie tego wyobrazić i nic dla Ciebie nie ma sensu. Nie widzisz żadnego celu, ani przyszłości przed sobą. Przyczyną tego stanu rzeczy nie jest fakt, że Twój związek się skończył. Przyczyna leży w niewłaściwym punkcie widzenia. W tym, że nie potrafisz pogodzić się z tym, co się stało. Oto lekcja, która na Ciebie. Odrób ją. Żyj dalej. Nie żałuj. Baw się. Poświęć czas na pasje. Zadbaj o siebie. To żaden koniec. To dopiero początek. Kamil
. 264 31 59 494 182 384 326 375
chłopak mnie rzucił dla innej