Witam, jestem 13 lat po ślubie ma 2 synów (10l. i 1 roczek) mąż zostawił mnie- podobno nie ma innej jak twierdzi- i sie wyprowadził bo już mnie nie kocha i nie widzi sensu bycia ze mną. Źle było od dawna ok pół roku w separacji, prosiłam o rozmowy (przestaliśmy rozmawiać), o terapie, o próby o zm
Postanowiłam iż najlepiej będzie dla nas i dla psa jeśli znajdziemy mu nowy dom skoro mamy z nim tyle problemów ,lecz mój mąż nie chciał o tym słyszeć . Pewnego dnia gdy nasz pies podczas spaceru wciągną mnie pod samochód (na szczęście mi ani dziecku nic się nie stało) stwierdziłam że nie dam dłużej już rady i oddam go bez wiedzy mojego męża. . Czy takie zachowanie wobec nie swojego psa jest feair. Byc moze ci ludzie zapłacili za tego psa spore pieniądze a synowa zwyczajnie oddała ich pupila. Nie wyobrażam sobie gdyby taka sytuacja miała miejsce w moim domu z moim psem, z miejsca pognałbym pania kłamczuszkę. A co będzie jesli dziecko będzie upierdliwe tez znajdzie mu rodzinę zastepcza bo nie będzie dawala rady. Poza tym jak widać rodzina męża również byla przywiązana do pieska skoro zaangażowali sie w poszukiwania i chwała bogu znaleźli. A laska ktora w taki sposób rozwiązuje swoje problemy czyli kłamstwem i krętactwem jeszcze w dodatku do zwierzaka którego jak widac nie lubi jest dla mnie zwykła zmija bez serca.. sorry nie pisze w tym temacie wiecej bo cisnienie mi sie podnosi na sama mysl ze tacy ludzie zyja wsrod nas Edytowane 2 Kwiecień 2014 przez Gość Szczęście w rodzinie nie trwało długo. Dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza ze swoją koleżanką z pracy. Oczywiście, że byłam zrozpaczona. Bardzo wtedy cierpiałam. Moja mama pomagała mi i Kacprowi. Mąż złożył pozew o rozwód. Postanowił, że mieszkanie zostawi mnie i synowi, a sam zamieszka z tamtą kobietą. Opiszę po krótce moją sytuację, chociaż prawda jest taka, że krótko tego się nie da zrobić. Na wstępie zaznaczę, że rozstałam się z mężem. Czuje do tego człowieka wyłącznie nienawiść, jednak w tej chwili to wszystko jest jeszcze na tyle świeże, że potrzebuję spojrzenia innych, "obcych" osób na mój problem. Taka psychoterapia...Sytuacja przedstawia się następująco - byłam z moim mężem od 16 roku życia, w tej chwili mam 28 lat. Po 8 latach wzięliśmy ślub. Od 2019 roku staraliśmy się o dziecko, udało się po roku starań, badań i jeżdżenia po lekarzach. O ciąży dowiedziałam się w czerwcu 2020 roku, natomiast relacja między nami zaczęła psuć się dwa miesiące wcześniej, czego ja nie zauważałam. Wszystko zrzucałam na stres związany z przedłużającym się oczekiwaniem na dziecko. Na początku tego kryzysu nie działo się jeszcze nic nadzwyczajnego, zwykłe sprzeczki małżeńskie. Czerwona lampka zapaliła się w mojej głowie gdy mąż nie ucieszył się na wiadomość o ciąży. Był wręcz obrażony, że go obudziłam. Wstał i pojechał do rodziców. Myślałam, że to może szok, nie wiedział jak zareagować... Ciąża okazała się być od początku zagrożona, musiałam przez 5 tygodni leżeć. Nie wychodziłam przez ten czas z mieszkania za wyjątkiem wizyty u lekarza. Mąż nalegał aby nikomu nie mówić o ciąży, bo nie wiadomo jak może się to zakończyć itp. Teraz wiem, że po prostu było mu to na rękę. Stopniowo bardzo się ode mnie oddalał, przestał nosić obrączkę, nie pytał o samopoczucie, nie rozmawiał, nie przytulał. Doszło do momentu, gdy nie chciał mnie dotknąć, pocałować. Po pracy "uciekał" do rodziców, do garażu, do drugiej pracy. Najgorsze były wieczory, kiedy wychodził na kilkugodzinne spacery z psem, ponieważ jak twierdził musiał odreagować stres w pracy. Zaślepiona miłością, ciążą i ogólną sytuacją życiową nie widziałam tego wszystkiego. W czasie tych spacerów dziwnym trafem nie odbierał moich telefonów. Po powrocie do domu oglądał do rana TV w innym pokoju, a gdy już pojawił się w sypialni nie mógł spać całymi nocami. Tak jak mówię, byłam zakochana i zaślepiona wizją macierzyństwa - wszystko zasłaniałam stresem związanym z faktem pojawienia się w niedługiej przyszłości dziecka. Mąż przestał interesować się moimi wizytami u lekarza, nigdy nie był w stanie wziąć urlopu w pracy, do 8 miesiąca ciąży jeździłam sama do lekarza prawie 100km w jedną stronę. Bardzo się zmienił, zaczął popijać alkohol w dużych ilościach. W koszu na śmieci, kotłowni, garażu znajdowałam spore ilości puszek i butelek. Zaczął palić papierosy. Teraz, kiedy to piszę sama dziwię się swojej "głupocie"... Tak bardzo bałam się samotności, że wypierałam to wszystko, myślałam, że jest ok i problem sam się rozwiąże. Pod koniec października powiedział mi, że nic do mnie nie czuje i nie chce ze mną być. Płakałam, błagałam... Po 2 tygodniach walki stwierdził, że muszę się wyprowadzić (mieszkanie było jego rodziców). Po tygodniu stwierdził, że przeprasza, że się zmieni. Omamiona wizją normalności wróciłam. Wtedy też dowiedziałam się, że od kwietnia do listopada pisał z "koleżanką". Spotykał się z nią na spacerach z psem, nawiązała się między nimi więź emocjonalna, stwierdził, że się zauroczył, ale fizycznie mnie nie zdradził. Było ciężko, bardzo ciężko, ale głupia ja postanowiłam wrócić dla dobra dziecka. Przez tydzień było dobrze, a nawet bardzo dobrze. Starał się. Ja jednak wpadłam w trans sprawdzania gdzie jest, z kim jest, co ma w kieszeniach itp. To było dla mnie bardzo upokarzające. Po miesiącu ponownego wspólnego mieszkania nakryłam go jak znowu pisał z tą dziewczyną. Pisał do niej "kotku, kochanie", a mnie znowu nie chciał przytulić. Do porodu został miesiąc. Bałam się, wstydziłam zostać sama z dzieckiem. Przeprosił, wybaczyłam... Bardzo szybko się denerwował, przeklinał w moim kierunku, padały wyzwiska. Dwa tygodnie po porodzie stwierdził, że jednak nie chce ze mną być i żebym wyprowadziła się z synem do moich rodziców. Tak bardzo mnie omamił, że obiecałam mu, że nikt nie dowie się, że kogoś miał/ma. Miałam mówić, że po prostu się nie dogadywaliśmy. Po czterech dniach stwierdził, że jednak pomyśli co dalej więc czekałam. Przyjeżdżał do syna, prawił komplementy. Po miesiącu jednak uznał, że do mnie nic nie czuje i z tą koleżanką też już go nic nie łączy, ale chce być sam. To była sekunda, kiedy przejrzałam na oczy. Dotarło do mnie jak toksycznym, chorym psychicznie jest człowiekiem. Nie chce mieć z nim już nic wspólnego, dla mnie jako człowiek już nie istnieje. Jest ojcem mojego syna, bo tatą nazwać go nie mogę. Nie dość, że w ciąży miał gdzieś mnie to nie interesował się wyprawką, wózkiem, fotelikiem, urządzeniem pokoju dla dziecka... niczym. Na wszystko musiałam naciskać. Zniszczył mi ostatni rok mojego życia, zniszczył mi okres ciąży, który wcale nie był dla mnie "magiczny". Teraz nie pozwolę żeby zniszczył życie mojemu dziecku. Żerował na mojej nieśmiałości, niskim poczuciu własnej wartości, ale koniec. Skończyło się. Marzę teraz o normalności, zapisałam się na terapię. Nie chcę mieć już nic z nim wspólnego jako z człowiekiem, jednak nie chcę łamać prawa i ograniczać mu kontaktów z dzieckiem. O ile oczywiście będzie do nich dążył, bo aktualnie zatrzymał się na pytaniu "jak mały?" oraz jednej próbie zabrania go do siebie w niedzielę na kilka godzin. Nie dorósł do bycia mężem, nie dorósł do bycia ojcem, ale ja nareszcie dorosłam do tego żeby odejść i zacząć życie od nowa. Zrobię wszystko żeby mój syn był szczęśliwy, może kiedyś znajdzie się ktoś kto pokocha mnie i jego? Jest mi bardzo ciężko, ale nareszcie czuję siłę żeby się odciąć od tego chorego związku i nigdy nie pozwolę się już komukolwiek nad sobą znęcać psychicznie. Dlaczego to wszystko piszę? Nie dlatego żeby czytać, że byłam głupia. To wiem. Bardziej potrzebuję wsparcia, może potwierdzenia, że dam radę. Mam wsparcie rodziców, rodzeństwa, ale również teściów, którzy stoją murem po stronie mojej i wnuka. Oczywiście, że się boję, że będę już zawsze sama, ale ten strach nie może spowodować że wrócę do człowieka, który zniszczył mi życie i który zostawił mnie i swojego syna jeszcze zanim się urodził. Teraz już nie mam skrupułów, chcę wyciągnąć od niego wszystko, każdy grosz, który należy się mojemu dziecku. Trzymajcie kciuki żebym miała siłę to wszystko przeżyć. Zbieram się do napisania pozwu rozwodowego, ale muszę zasięgnąć jeszcze porady prawnej. Wiem, że jeszcze mu podziękuję za to, że mnie od siebie uwolnił. Jeżeli ktokolwiek dotrwał do tego momentu, to zwyczajnie dziękuję że poświęciłeś/poświęciłaś swój czas na przeczytanie mojej historii. Napiszcie co sądzicie, czy dobrze postąpiłam... Wam również życzę dużo siły!

Mąż zostawił ją, gdy była w ciąży. "Mama ze mną spała, bała się, że poronię" "Wieczorem pomyślałam, że zbliża mi się okres, ponieważ miałam wszystkie typowe dla mnie

fot. Adobe Stock To miała być miłość na całe życie. Taką, jaką sobie wymarzyłam i w której istnienie nigdy nie wątpiłam, czytając płomienne romanse. Grzegorz od pierwszej chwili zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Dosłownie zaparło mi dech w piersiach, gdy wszedł do kawiarni, wysoki i przystojny. Siedziałam tam z koleżanką – po pracy lubiłyśmy czasem wejść na kawę i szarlotkę z bitą śmietaną, najlepszą w mieście. – Jest niesamowity, prawda? – dyskretnie stuknęłam łokciem Krysię. – No, no! – pokiwała z aprobatą głową. Po chwili kelnerka przyniosła nam po lampce wina, wskazując na fundatora. Odwróciłam się w kierunku, gdzie siedział Grzegorz i uśmiechnęłam się zachęcająco. Podszedł i po krótkiej rozmowie umówiliśmy się na następny dzień. Trochę się obawiałam tego spotkania, ale Krysia rozwiała moje wątpliwości: – Ania, on nie wygląda jak rasowy podrywacz. Musiałaś go naprawdę zauroczyć – stwierdziła. Rzeczywiście, Grześ był przystojnym, ale też mądrym i dobrym mężczyzną. Dlatego, gdy pół roku później poprosił mnie o rękę, zgodziłam się bez zastanawiania. Krystyna została moją świadkową na ślubie. Z początku wszystko układało się cudownie. Grześ obsypywał mnie kwiatami i drobnymi prezentami. Był taki czuły i opiekuńczy. – Chcę, żebyś była szczęśliwa – powtarzał często. Ja też starałam się, jak mogłam, by okazać mężowi miłość. Gotowałam mu ulubione potrawy, a nawet zgłębiałam, z jego pomocą, tajniki gry w szachy. Minęła pierwsza rocznica ślubu, potem druga i trzecia. Wydawało się, że tak będzie wiecznie. Niestety, w naszym doskonałym dotąd związku coś się nagle zaczęło psuć. Nie wiem już, czy winna była rutyna, w którą popadliśmy, czy może nieszczęścia, które zaczęły nas spotykać. Najpierw ciężko zachorowała mama Grzesia. Bardzo przeżywał jej cierpienie, potem śmierć. Czułam się bezsilna wobec jego bólu, ale robiłam, co mogłam, by choć na chwilę o nim zapomniał. – Nie martw się, na pewno tam, gdzie teraz jest, już nie cierpi – zapewniałam, obejmując go czule. Niedługo później okazało się, że czeka mnie poważna operacja. – Nie będzie pani już mogła mieć dzieci – oznajmił lekarz. Temat dzieci od czasu do czasu przewijał się w naszych rozmowach, wciąż jednak uważaliśmy, że jeszcze przyjdzie na nie pora. Nie stosowaliśmy żadnej antykoncepcji, ale ewentualna ciąża nie byłaby dla nas złą nowiną. – Tak chciał los – pocieszał mnie Grzegorz po wszystkim. – Najważniejsze, że żyjesz, kochanie. I że mamy siebie. Wierzyłam wtedy w każde jego słowo. Miał rację – najważniejsze, że oboje mogliśmy na sobie polegać. Dlatego wiadomość, że ma kochankę, spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. – Jak to?! – tylko tyle zdołałam z siebie wydobyć. – Przepraszam cię. Zrozumiałem jednak, że on chce mieć dzieci. Ona jest w ciąży – wyrzucił z siebie. Cóż mogłam zrobić? Urażona ambicja, zawiedzione nadzieje i ogromny żal... Rozwiedliśmy się spokojnie, bez awantur o podział majątku i wzajemnych pretensji. Długi czas dochodziłam do siebie. Już nigdy więcej nie zwiążę się z żadnym mężczyzną – przyrzekłam sobie. Oni potrafią tylko ranić. Wiedziałam, że Grzegorz wyprowadził się ze swoją nową żoną do Wrocławia, na drugi koniec Polski. Wiedziałam, że urodził mu się syn. Utrzymywaliśmy sporadyczne kontakty. Były mąż przysyłał mi kartki na święta, czasem dzwonił. – Co u ciebie? – pytał wtedy, z góry znając odpowiedź. – Bez zmian – informowałam go krótko. Czasem dodawałam, że u naszych dawniej wspólnych znajomych coś się wydarzyło albo że posadziłam na działce nową odmianę truskawek czy pomidorów. 42. urodziny obchodziłam sama. I choć nie byłam w szczególnie radosnym nastroju, musiałam przyznać, że jak na swój wiek, wyglądałam jeszcze całkiem, całkiem. Szczupła, zgrabna, z włosami bez siwych nitek mogłam na pierwszy rzut oka uchodzić za sporo młodszą. Cieszyłam się, że los chociaż w tej kwestii okazał się dla mnie nad wyraz łaskawy. Wieczorem zadzwonił Grzegorz z życzeniami. Po kilku niezobowiązujących pytaniach nie odłożył słuchawki, jak to miał w zwyczaju. – Coś jeszcze? – czułam, że czekał na zachętę z mojej strony. – Aniu, trochę mi niezręcznie po tym wszystkim, ale... Minęło tyle lat... – Słucham? O co chodzi? Okazało się, że Maciek, syn Grzegorza, dostał się na uczelnię w naszym mieście. – Jest już wprawdzie dorosły, ale w gruncie rzeczy to jeszcze dzieciak, nieopierzony młokos – zaśmiał się Grzegorz. – Krótko mówiąc, prosiłbym cię, żebyś przyjęła go pod swój dach. Nie martw się, nie byłby kłopotliwym lokatorem – zapewnił. – Jest spokojny i dobrze ułożony. Oczywiście, zapłacę ci tak jak za stancję. Zastanów się, a ja jeszcze zadzwonię, dobrze? – zakończył rozmowę. Byłam trochę oszołomiona. Fakt, że w moim trzypokojowym mieszkaniu bez trudu znalazłoby się miejsce dla Maćka. No i miałabym dodatkowych parę złotych, co też nie było bez znaczenia. – Kiedy go przywieziesz? – zapytałam, gdy Grzegorz znowu zadzwonił. – Nawet nie wiesz, jak ci jestem zobowiązany. Maciej przyjedzie sam, za dwa tygodnie. Byłam ciekawa, jaki jest ten syn Grzegorza, byłam również trochę stremowana. Nieczęsto zdarzało mi się rozmawiać z młodymi ludźmi, bałam się jakiejś wpadki. – Pani Ania? – na progu stał... Grzesiek. Ten sam uśmiech, barwa głosu... Przez moment serce biło mi jak oszalałe. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nie Grześ, tylko jego syn. – Proszę do mnie mówić po imieniu – poprosił. Po kolacji Maciek poszedł spać, a ja nie zmrużyłam oka. Jak wyglądałoby nasze życie, gdybym mogła urodzić Grzegorzowi dziecko? Czy nasz syn też byłby tak podobny do niego jak Maciek? Przy śniadaniu zaproponowałam, żeby i do mnie Maciej zwracał się po imieniu. Przystał, choć z ociąganiem. Kiedy nadeszła sesja, Maciek z dumą informował o każdym zdanym egzaminie. – To wspaniale! – cieszyłam się z nim. I choć trudno było mi się przyznać przed samą sobą, musiałam walczyć z dziwnym uczuciem, które ogarniało mnie w obecności tego młodego mężczyzny. Kiedy nie widział, obserwowałam go z przyjemnością. Miał takie smukłe dłonie i zdecydowane ruchy. Pożądałam go z każdym dniem coraz bardziej. Byłam przekonana, że on nie ma pojęcia, co dzieje się we mnie. Któregoś wieczoru Maciek czekał, aż wrócę z pracy. Zaprosił mnie do swego pokoju. – A co to za okazja? Tak w środku tygodnia? – zapytałam, widząc na stole palące się świece i wino. – Chciałbym ci podziękować za wszystko, co dla mnie robisz – spojrzał na mnie ciepło. Pewnie miał na myśli to, że czasem coś mu ugotowałam czy uprasowałam koszule. – Daj spokój, mam więcej wolnego czasu od ciebie – odpowiedziałam. Siedzieliśmy, rozmawiając i pijąc wino. Nie wiem już, czy to ono uderzyło mi do głowy, czy nastrój zrobił się intymny... – Jesteś taki przystojny – szepnęłam w pewnej chwili. Maciek wstał, podszedł do radia. Poszukał wolnej muzyki. Tańczyliśmy, wtuleni w siebie. Czułam, jak nasze serca biją w jednym rytmie. Niepotrzebne już były żadne słowa, wszystko stawało się jasne... Po chwili kochaliśmy się jak szaleni. – Jesteś cudowna – szeptał Maciek. – Od początku cię pragnąłem... Kocham i jestem kochana – tylko to się teraz liczy. Chcę się cieszyć chwilą, łapać szczęście... Grzegorz nie może się dowiedzieć, co łączy mnie z jego synem. Obawiam się, że mógłby zareagować zbyt gwałtownie i niczego by nie zrozumiał. Dla niego byłabym spragnioną wrażeń kobietą, która omotała jego ukochanego jedynaka. Wiem, że nic nie trwa wieczne, ale uczucie, jakie żywię do Maćka, jest dla mnie jedną z najpiękniejszych niespodzianek od losu. Dlatego będę się starała, by trwało jak najdłużej. Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa” Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Boję się ją zostawić nawet na weekend u dziadków". "Jestem bardzo związana z 6-letnią córką. Boję się ją zostawić nawet na weekend u dziadków". Klaudia Woźniak. canva.com. Przejdź do galerii. Piątek, 3 listopada 2023. "Partner zostawił mnie jeszcze w ciąży, więc od początku jesteśmy same. Ja i Natalka.
Jesteśmy razem 15 lat, mamy synka. Nasz związek ostatnio był dość burzliwy. Dotychczas spędzaliśmy ze sobą 24 godziny na dobę - pracujemy w jednej firmie, więc wciąż się widujemy. Odkryłam, że od pół roku spotyka się z inną, mężatką z dzieckiem. Twierdzą, że się kochają i chcą być razem. Moja reakcja była bardzo spokojna, bez krzyku, wyzwisk i płaczu. Pozwoliłam mu odejść. Dzisiaj mija miesiąc, jak nie mieszkamy razem. Jednak ja wciąz mam nadzieję, że wróci do nas, że przemyśli sobie to wszystko. Ustaliliśmy pory odwiedzin u synka, żeby jak najmniej ucierpiał - to on jest teraz najważniejszy. Wiem, że mąż za nim tęskni, ale miłość, którą teraz przeżywa, nie pozwala mu normalnie myśleć. Czy mam jakiekolwiek szansę, czy lepiej zapomnieć o nim? Łudzę się, że im się nie ułoży, minie im ta euforia i chemia uczuć... Witaj! Z tego co piszesz, wygląda na to, że chcesz zachować się z tak zwaną "klasą". Pomimo tego, co czujesz starasz się zachować twarz i dbasz o potrzeby synka bardziej niż o swoje. Jest to jakaś strategia i być może dalej cię zaprowadzi niż krzyki, jęki i histeryzowanie. Jednak czy na pewno pomoże? Nie mam pojęcia. Wiem, że takie rozstanie jest bardzo przykre i bolesne. Wiem, że będziesz potrzebowała dużo czasu, aby zorganizować sobie życie na nowo. Ale jeśli się postarasz, to ci się uda. Teraz także masz czas, aby na spokojnie się zastanowić, czy aby na pewno chcesz, aby mąż wrócił. To tylko z pozoru głupie pytanie. Masz szansę na całkowicie samodzielne decyzje o swoim życiu i przyszłości. To odpowiedzialność i może cię teraz przestraszać, ale może warto skorzystać z tej niechcianej okazji i przemyśleć wszystko na nowo? Czy faktycznie będziesz mogła mężowi to wybaczyć? Czy tego chcesz? Czy dalej będziesz spokojnie mogła być z człowiekiem, który tak nadużył twojej miłości i zaufania? Czy na pewno tego chcesz? Ojciec jest synowi bardzo potrzebny, to nie ulega wątpliwości, ale tę rolę można pełnić na wiele sposobów. Nie staraj się robić nic na siłę - ani zapominać (to się nie udaje) ani walczyć o jego powrót. Zajmij się sobą, synkiem i staraj się żyć po swojemu. Jakoś z czasem wszystko się ułoży. Powodzenia Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta Tatiana Ostaszewska-Mosak Meteorolodzy prognozują umiarkowane opady deszczu na dotkniętych obszarach w ciągu najbliższych 24 godzin. Tymczasem w stanach Jalisco, Colima, Michoacan i Guerrero wystąpią ulewne deszcze. Ponadto nowo powstały cyklon tropikalny Norma dotrze na ląd na zachodnim wybrzeżu Meksyku w dniach 22–23 października.

nataliaever3321 Dołączył: 2015-02-27 Miasto: Warszawa Liczba postów: 26 20 sierpnia 2015, 21:16 mój facet a raczej były .... Zniknął. Na początku wszystko było pięknie. Plany o wychowaniu razem, zobowiązał się że pomoże we wszystkim i nagle cisza od 2 miesięcy brak kontaktu. Znajomych rodzinę wszystkich ma w dupie... Mnie i dziecko też. Jestem w 4 miesiącu ciąży. Czy są tutaj samotne matki? Będę walczyć o alimenty oraz o pozbawienie go praw rodzicielskich. Tym bardziej że niedawno dodał na fb zdjęcie z nową dziewczyna. Nie wierzę że są tacy faceci... Dołączył: 2011-09-10 Miasto: Warszawa Liczba postów: 11259 21 sierpnia 2015, 00:24 Ale przykre jest, że nazywasz dziecko odpadem medycznym. Tak czy siak, nie oceniam bo to każdego indywidualna bez wątpienia jej 9-tygodniowy płód stał się odpadem medycznym. Bazując zatem na własnych doświadczeniach, ocenia każdy 9-tygodniowy płód jako odpad medyczny, nie biorąc pod uwagę, że dla innych ludzki płód jest po prostu dzieckiem. Dołączył: 2014-02-20 Miasto: Liczba postów: 636 21 sierpnia 2015, 00:24 Po pierwsze dbaj o siebie i staraj sie nie denerwować. Jak urodzi sie dziecko musisz isć do adwokata ( nic nie zapłacisz - w pozwie musi być ,że ojcieć dziecka to ma zapłacić). Adwokat musi napisac pozew o ojcostwo jego i o alimenty to jest jeden pozew- te rzeczy są razem. Zaznaczam ty nic nie zapłacisz, w pozwie adwokat musi zaznaczyć ,że on ma to zapłacić. Nie martw sie ,ze nie masz adresu , sad ma sposoby ,zeby go znależć ty musisz podać jego adres ten ,który znałaś,na którym mieszkał jak był z toba, jego dane chyba znasz ? imie ,nazwisko,date urodzenia. A jak nie znasz daty to trudno .Potem sąd wyznaczy rozprawę. Tym masz zarządać ,żeby on współuczestniczył w kosztach na dziecko - to jest ,łóżeczko, wózek, ubranka itp. Doradź sie adwokata,jaką sume alimentów ma juz wygrasz sprawę to on ci musi wszystko spłacić łącznie z alimentami do tyłu,i wszelkimi wydatkami na dziecko. Tyndajesz dziecku swoja prace nad nim a chłop daje pieniądze jak sie nie opiekuje. jak bys cos więcej chciała wiedziec to napisz do mnie na priw, laliho 21 sierpnia 2015, 00:27 gonnagetskinny napisał(a):laliho napisał(a):gonnagetskinny napisał(a):Eilleen napisał(a):gonnagetskinny napisał(a):Kaslin napisał(a):gonnagetskinny napisał(a):laliho napisał(a):gonnagetskinny napisał(a):To kontrowersyjne co napisze, ale strasznie wspolczuje wszystkim facetom, ktorzy zostaja ojcami wbrew wlasnej woli. Wpadki sie przytrafiaja, ale przynajmnuej kobieta moze podjac decyzje co do ciazy jaka w Polsce? Aborcyjny półświatek, tabletki wczesnoporonne dla świń? Taki szeroki wachlarz. Jak jest wpadka to zarówno facet jak i babka nie są tego świadomi. sa dostepne bezpieczne tabletki, ktore wysylaja blyskawicznie i to wcalnie nie z polski, poza tym chyba to nie issue zeby w dobie otwartych granic czy tanich biletow lotniczych zrobic to gdzie indziej? Ja zrobilam i sie tego nie wstydze ;) ale zaraz zostane zlinczowana lolJak ktoś pisze o na tyle poważnej sprawie, jaką jest aborcja, dodając do tego "lol", to naprawdę ciężko nie linczować. Już nie chodzi o sam zabieg, tylko zupełny brak poczucia powagi tej sytuacji. zabieg to za duzo powiedziane :D ja tutaj nie widze powagi sytuacji, dla mnie to nie bylo nic wielkiego, serio. Mam 19 lat, jestem ateistka, (zdrowa) egoistka, nie lubie dzieci, podchodze luzno i liberalnie do wszystkiego :) a lol odnosilo sie do przewidzianej reakcji, nie do samego faktu aborcjiJa też jestem ateistką ale nie wyobrażam sobie aborcji. Wychowałabym to dziecko nawet w sytuacji gdybym została sama. Ale to jest Twoja decyzja. Tyle, że zabezpieczaj się porządnie żebyś nie musiała tego więcej robić bo nie lubić dzieci to jedno a wyrzuty sumienia to drugie. Wyrzuty sumienia moglabym miec gdybym zrobila krzywde dziecku, a nie 9 tyg plodowi, ktory jest odpadem medycznym. To nie moja sprawa co bys zrobila i na serio nie ma dla mnie znaczenia co robia inni, i oczekiwalabym tego samego od od tych innych, mnie zaden komentarz czy religijna komedia typu "niemy krzyk" nie rusza, ale inne dziewczyny sa slabsze psychicznie i jeszcze ulegna mimo tego, ze nie chca. Jak sobie pomysle, ze zamiast we wrzesniu, bo wtedy pewnie bylby mniej wiecej porod, zaczynac studia, za granica i generalnie najlepszy etap mojego zycia mialabym byc krojona na porodowce to... woow. Kazdy jest inny i ma inne priorytety ;)chcecie wychowywac, to rodzcie, ale przestancie narzucac swoje paranoje innymJak na razie to Ty tutaj ocenilaś i narzuciłaś ."współczuję facetom seksu wbrew wlasnej woli z babką, ktora nie chce aborcji" lol też mi logic, a następnie attention whore "ja to zrobiłam lolo patrzcie na mnie i linczujcie"Jak widać wszyscy mamy swoje paranoje, ale chyba się zawiodłaś brakiem napisalam, ze wspolczuje braku mozliwosci zdecydowania czy chca miec dziecko, czy nie a przeciez to dosc pernamentna sprawa. Nie jestem attention whore (czy ty przed chwila nie wytknelas mi ponglishu? lol), ale nie boje i nie wstydze sie wyrazac mojej opiniiPrzykre, ze nie zalapalas. Laura2015 21 sierpnia 2015, 03:42 zielonowlosa napisał(a):Dlatego nie powinno uprwaic się seksu przed tak, przeciez nie ma samotnych matek po rozwodzie. Dołączył: 2014-08-11 Miasto: Bydgoszcz Liczba postów: 27 21 sierpnia 2015, 07:38 Rejestrując dziecko w USC daj mu swoje nazwisko, a wnioskując do sądu o alimenty zwróć się jednocześnie o ustalenie ojcostwa. Robi się to w jednym wniosku. Jeśli koleś przez dłuższy czas nie będzie się interesował dzieckiem wystąp do sądu o ograniczenie, a następnie pozbawienie władzy pomoc prawną uzyskasz bezpłatnie w Ośrodku Pomocy Społecznej właściwym dla miejsca Twojego zamieszkania. Powodzenia :) Edytowany przez Lexie_1983 21 sierpnia 2015, 07:40 Dołączył: 2014-12-26 Miasto: Osiek Liczba postów: 272 21 sierpnia 2015, 07:53 Mnie facet zostawił w 6 miesiącu ciąży, więc wiem jak jest Ci ciężko. Żałuję, że córka nosi jego nazwisko. Żałuję, że kiedykolwiek walczyłam o uznanie go przed sądem jako ojca i o alimenty. Żałuję jak cholera, bo teraz mam męża, niedawno urodziłam drugie dziecko i bardzo bym chciała, żeby mąż zaadoptował starszą córkę i nadal jej swoje nazwisko. On też tego bardzo chce, ale nic z tego, bo córka ma "ojca", który co miesiąc płaci alimenty, ale nie widział swojego dziecka już od ponad 4 lat...Nie radzę Ci tutaj absolutnie, żebyś nie walczyła o alimenty, zrobisz jak będzie najlepiej dla dziecka i dla Ciebie, ale rozważ proszę wszystkie za i przeciw. Gdybym ja mogła jeszcze raz podjąć decyzję, to córka miałaby moje nazwisko, w akcie urodzenia wpisane "ojciec nieznany", alimenty bym olała. W moim przypadku nie było warto. kawakawa 21 sierpnia 2015, 07:59 Annlevi napisał(a):Mnie facet zostawił w 6 miesiącu ciąży, więc wiem jak jest Ci ciężko. Żałuję, że córka nosi jego nazwisko. Żałuję, że kiedykolwiek walczyłam o uznanie go przed sądem jako ojca i o alimenty. Żałuję jak cholera, bo teraz mam męża, niedawno urodziłam drugie dziecko i bardzo bym chciała, żeby mąż zaadoptował starszą córkę i nadal jej swoje nazwisko. On też tego bardzo chce, ale nic z tego, bo córka ma "ojca", który co miesiąc płaci alimenty, ale nie widział swojego dziecka już od ponad 4 lat...Nie radzę Ci tutaj absolutnie, żebyś nie walczyła o alimenty, zrobisz jak będzie najlepiej dla dziecka i dla Ciebie, ale rozważ proszę wszystkie za i przeciw. Gdybym ja mogła jeszcze raz podjąć decyzję, to córka miałaby moje nazwisko, w akcie urodzenia wpisane "ojciec nieznany", alimenty bym olała. W moim przypadku nie było warto. Ja błogosławię decyzje o nadaniu dziecku swojego nazwiska, odebraniu ojcu praw i machnięciu ręka na alimenty. Nie musiałam juz wiecej z idiota miec do czynienia. pau000 Dołączył: 2014-06-24 Miasto: Kraków Liczba postów: 1076 21 sierpnia 2015, 08:20 co za dupek, współczuję Ci kochana: ( ciekawe czy jego Nowa niunia wie że będzie miał dziecko. Trzymaj się tam: ) Dołączył: 2014-06-25 Miasto: Warszawa Liczba postów: 26244 21 sierpnia 2015, 08:31 dróg masz w sumie kilka, ale żadna nie skończy się tak, żeby pan za samo zrobienie dziecka płacił przez 18 lat i abyś go w tym czasie nie złożyc wniosek o ustalenie ojcostwa już teraz, wówczas dziecko w akcie będzie miało ojca i będzie on płacił na dziecko, nie musi miec jego nazwiska, ale nie możesz mu od razu zakazac władzy rodzicielskiej dopóki się nie sprawdzi jako ojciec. Dla Ciebie może być okropny, to nie ma znaczenia. Jeśli się okaże ojcem niegodnym, za jakiś czas możesz złożyc wniosek o ograniczenie/pozbawienie praw, już nie od Ciebie zależy jak to się urodzić, w akcie zgłosić ojca nn, a potem wniosek o ustalenie ojcostwa i alimenty. oczywiście znów nie będzie miał od razu ograniczonej ani odebranej władzy rodzicielskiej, jesli się jako ojciec urodzić, w akcie wpisać nn i nie chcec miec z tym człowiekiem nic wspólnego, i to jest moim zdaniem najlepsze wyjście, jeśli chcesz sobie ułożyć życie spokojnie, bez zadnego upionego tatuśka/bylego faceta. Bo dla Twojego przyszłego partnera taki ogon będzie dośc dużym kłopotem. mayuko Dołączył: 2012-09-23 Miasto: Warszawa Liczba postów: 5892 21 sierpnia 2015, 09:57 Za glupote trzeba przeczytac poprzednie tematy autorki. One calkiem sporo wyjasniaja.

Nie rozumiałam siebie. W domu wspaniały mąż, a ja uganiam się za bezrobotnym, chwiejnym i depresyjnym facetem. U psychologa wciąż powtarzałam, że udało mi się to, o czym marzyłam – stworzyć szczęśliwą rodzinę. Ojciec zostawił mamę w ciąży, potem jeszcze czasem z nią sypiał. Przysięgłam sobie, że nie powtórzę jej losu.
dream*, haha, ładnie jednym tchem wymieniłaś psa i mężczyznę ale czy nie mam racji? No, niektóre psy swoją emocjonalnością przewyższają mężczyzn a potomek czasem płodzi się przy okazji niejako - z posiadaczem psa, kota lub neonek, a potem trzeba sobie jakoś życie z tym bajzlu urządzić ale nie w taki sposób. ok, zostawmy tego nieszczęsnego psa który pewnie jest ściemą, chodzi o to, że kłamstwo tak dużego kalibru w ważnej sprawie nie wróży świetlanej przyszłości związku. Zawsze można wytyczyć jakieś granice: "to Twój pies, ja jestem w ciąży, Ty się więc nim opiekuj" - to jest uczciwsze i szanuje uczucia każdej ze stron: kobiety która nie ma siły ciągać się na spacerach z niesfornym zwierzęciem, mężczyzny który chce mieć psa ale miga się od odpowiedzialności, no i psa który zżyty jest ze swoją rodziną i nie zawinił tej sytuacji w niczym. Swoją drogą, jako pracownik sklepu zoologicznego mam pewną teorię a mianowicie: ludzie którzy nie potrafią wychować psa nie potrafią zwykle wychować dzieci. Bardzo to zabawne i przerażające gdy taka rodzinka z psem wchodzi do sklepu i ani dzieciaki ani ten pies nie słuchają się opiekunów. Wbrew pozorom wychowanie dziecka i zwierzęcia rządzi się podobnymi prawami: konsekwencją, chwaleniem pozytywnych zachowań(pozytywne wzmacnianie), socjalizacja itp. Dlatego ja nie chciałabym mieć dziecka z kimś kto nawet własnego psa nie potrafi okiełznać. -- 06 kwi 2014, 18:42 -- dream*, Za szynszyle oczy bys wydrapała, tak samo jak ja za swojego corsiaka cane corso <3 no wiesz, mam też głuchego psa :) (i mimo, że głuchy, że 7 pierwszych miesięcy spędził dziko na działkach bez żadnej socjalizacji) to jakoś się słucha :) no i za niego też bym oczy wydrapała :) A szyle, no, mój wybranek musi je kochać bo bez dużej dozy miłości są nie do wytrzymania* :) ale to tak jak ja :) /*hałasują w nocy, rozrzucają kupy naokoło klatki etc :) . 1 407 284 364 161 461 222 272

mąż zostawił mnie w ciąży